sobota, 23 czerwca 2012

1.

Startuję z czymś zupełnie nowym.Błagam o opinie.Pewnie większość będzie negatywnych,ale proszę,bo to też mi dużo da...
Tytułu jeszcze nie ma.I nie będzie się szybko rozkręcało,początek to...tylko wstęp do długiego rozwijania,mwhahaha :D Drugi się powolutku pisze :)



Obejrzał się za siebie. Na Jego szczęście nikogo tam nie było. Bał się, cholernie się bał ciemnych uliczek. Chociaż trudno było mu się dziwić...
Gerard Way, bo tak się nazywa, wiele przeżył w swoim krótkim, bo dwudziestoletnim życiu.
Gdy miał zaledwie piętnaście lat, został wykorzystany seksualnie przez swojego wujka. Zaatakował go w ciemnej uliczce, stąd ten strach do nich. Po tym zdarzeniu zawsze uśmiechnięty, szczęśliwy nastolatek, zamknął się w sobie i popadł w depresję. Mimo tego, nie powiedział nawet najbliższym. Jego młodszy brat, Mikey mógł się tylko domyślać.
Dorosły już mężczyzna, mimo upływu lat, nadal cierpi. I chyba do końca życia nie będzie w stanie normalnie funkcjonować..Jedyne, co czuje to totalna pustka. Jest sam, boi się ludzi. Od bodajże trzech lat nie rozmawiał z kimś innym niż mama i brat. Musiał zachować pozory normalności. Ze względu na brak pracy, toteż funduszy nie studiuje wymarzonej sztuki. Czy chciał znaleźć pracę? Owszem, jednak strach do ludzi to wykluczał. Mógłby być artystą, tworzyć,później sprzedawać, ale tak też nie mógł zrobić, nie miał pieniędzy na wszystkie potrzebne przybory. Posiadał swoje ukochane ołówki, jakieś farbki i papier. Wszystkie swoje uczucia przelewał na papier. Kiedyś, po feralnym wydarzeniu skierował się do psychologa, który niestety mu nie pomógł, jednak właśnie powiedział mu o sztuce, że w taki sposób też można się odreagować. Problem Gee był jednak za wielki,żeby samo rysowanie pomogło. Czasami, aby się odprężyć, siedział na parapecie i rysował piękny krajobraz za oknem. Wracając do funduszy… Mimo, iż nie pracował, dostawał trochę od ojca, co starczało na spłacenie skromnego mieszkania, oraz uzupełnienie lodówki.Na szczęście nie należał do takich, którzy lubią sobie zjeść. Rok temu mieszkał bowiem z Quinnem, niestety ten przedawkował narkotyki. Jednak ma to też dobrą stronę; Gerard przestał ćpać. Mieszkał z tym chłopakiem ,ale nawet się do niego nie odzywał. Tamten pewnie nie wiedział,ile Way ma lat. Bał się, owszem. Ale był to dobry przyjaciel Mikey’ego, którego na pewno by nie skrzywdził,poza tym czynsz był tańszy. A, że teraz go już nie ma, Gee musi radzić sobie sam. Chyba jeszcze nie został poruszony temat orientacji seksualnej dwudziestolatka. Należał do osób, które powszechnie  są potępiane. Innymi słowy był homoseksualny. Czy to także zamierzał zabrać ze sobą do grobu? Ano owszem. Bał się reakcji innych. Bał się kogokolwiek poznać. Może kiedyś mu się uda, jednak na chwilę obecną szczerze w to wątpił i chciał jak najszybciej umrzeć, lecz nie był egoistą i nie zrobiłby tego Donnie i Mikey’ovvi.
     Nadal idąc ulicą, zaczepił go jakiś przechodzień, który prawdopodobnie pierwszy raz znajdował się w New Jersey. Jakiś nędzny gnom przerwał mu rozmyślanie o swoim nędznym życiu.
-Eee …Ja przepraszam…Po prostu śpieszę się na autobus, a navvet nie wiemvviem gdzie jest przystanek, no i…-kurdupel spojrzał w oczy ciemnowłosego.Tamten zszokowany po ujrzeniu bruneta tylko mrugnął i szepnął:
-Zależy o jaki Ci przystanek chodzi…
Jeśli chodzi o Gee, to był duży krok. Odezwał się do kogoś, a to nie był nikt z rodziny, ani pani z pobliskiego sklepu .Co jak co, ale mały miał piękne, duże oczy. Stąd to zszokowanie. Nigdy takich nie widział.
„Gee ,do cholery, przestań!”-skarcił się w myślach.
Po chwili ciszy przechodzień się odezwał
-Sam nie wiem…Zgubiłem się, jestem tu pierwszy raz. Nie wiem nawet,gdzie jest jakiś tani hotel. Pomożesz mi? Proszę…- Gerard postanowił pomóc dzieciakowi i jak nigdy zaczął normalnie rozmawiać
-Pomogę Ci, jasne. Słuchaj, jest już późno, jesteś w obcym mieście. Chyba nie pozostaje mi nic innego, niż przenocowanie Cię u mnie w mieszkaniu. Jednak…Są dwa pokoje, z czego jeden odpada, bo…zaćpał się tam mój były współlokator i wolę nie ryzykować. Chyba, że jesteś tak bardzo odważny,a zarazem tępy, że chcesz tam spać.
Sam zdziwił się ,że go zaprosił, na noc…Ale cóż, młody przypominał mu dawnego siebie.Strasznie zagubionego…
Ironia, człowiek,który od kilku lat z nikim nie rozmawia,nagle zaprasza całkiem obcego człowieka do siebie na noc.
-Naprawdę? Cholera, nie musi…
-Nie dokańczaj. Zaprosiłem Cię, a nie odmawia się starszym, prawda?- przerwał Way. Sam był zdziwiony chociażby normalnością swojego głosu.
-Ja… dziękuję, naprawdę. -wyszeptał i się zaczerwienił-Frank, Frank Iero.
-Gerard Way,miło mi.
Tak właśnie rozpoczęli drogę do mieszkania Gee.
A sam Gerard stwierdził, że nie zaprzyjaźni się z Frankiem, ba, nawet nie chciał z nim rozmawiać.
Mimo to i tak, gdy usłyszał Jego głos, po prostu zmiękł.
-Tak w ogóle…to ile masz lat, jeśli oczywiście można wiedzieć?
„Nie odpowiadaj”
„Nie odpowiem”
-Dwadzieścia. A Ty?- odpowiedział starszy.
„No i co Ty zrobiłeś?!”
„A spierdalaj”
-Siedemnaście… Nie jesteś aż taki stary, na jakiego wyglądasz.- podsumował Iero.
-Bardzo dziękuję za komplement…Ach, Ty czasem nie powinieneś być w domu, z rodzicami i się uczyć?- bruknął Gee.
-Właściwie, to powinienem, ale wszystko się zmieniło i nie mam zamiaru wracać do domu.- Frank spuścił głowę. Gerard bardzo chciał dowiedzieć się, dlaczego tak jest, jednak nie chciał naciskać.
-Przepraszam, nie powinienem pytać… Zresztą zapomniałem już, jak to jest rozmawiać z ludźmi. 
I zastała cisza, czy była ona krępująca? Raczej nie.
Można wywnioskować to, że Frank nie miał za dobrej sytuacji. Na pewno jednak nie miał gorzej niż Gerard, mimo chwilowej bezdomności.
Bowiem po 20 minutach dotarli do starej kamienicy, w której znajdowało się mieszkanie czarnowłosego. 
Wyżej wspomniany, próbował okazać trochę kultury i grzecznie wpuścił Franka do niewielkiego mieszkania i wprowadził do pokoju, w którym prawdopodobnie będzie spał.
-Dziękuję. Ale zaraz, gdzie Ty będziesz spał?
„Oczy…”
„Zamknij się. Nie myśl o nim w ten sposób,  nawet go nie lubisz!”
„Taa, ale te oczy…”
„Gee, przymknij się”
I do czego to dochodziło? Przez jednego kurdupla wykazuje większe skłonności choroby psychicznej.
-O mnie się nie martw, pójdę na kanapę. Też jest niezwykle wygodna.- odpowiedział i wzruszył ramionami. Przecież jedna, bądź parę nocy na kanapie go nie zbawi.
I tak właśnie rozpoczęło się wspólne mieszkanie Gerarda i Franka…

8 komentarzy:

  1. ashjdsasdh! moja reakcja na oczyska Franka na pewno byłaby taka sama jak reakcja Gee. : D podoba mi się *.* pisz szybko dwójkę, bo umrę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ejj no nie przesadzaj.
    Opowiadanie zapowiada się ciekawie ;)
    Ostatnio zaczęłam tworzyć, ale moje opowiadanie to jest nic w porównianiu do twojego..
    Czekam na nastepny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ej,bez przesady:) Ja pisać nie umiem,zero talentu xD
      już trochę następnego jest,także...:)

      Usuń
  3. GENIALNE.:D
    osobiście bardzo podoba mi się też tło bloga. ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mogę sobie wyobrazić, co musiał przeżywać Gee. To takie straszne... Jeszcze to był ktoś z rodziny to już wgl. Nie miał łatwego życia, ale zakładam, że Frank też takiego nie miał. Ogólnie, to jestem bardzo ciekawa ciągu dalszego ;) Zapraszam też do mnie ;]
    // http://red-like-a-blood.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. bardzo fajna fabuła. rozpisz jeszcze trochę niektóre wątki, żeby było dłużej i jest całkiem w porządku. będę czytać, jeśli dodasz kolejne :D

    / savemesorrow & bulletinyourheart

    OdpowiedzUsuń
  6. Łojojojo! I wiesz co? Podoba mi się ^^
    no i ocka Flanusia.. cóż się dziwić, że tak na Gerdzia podziałały? Przeca one som bossskie ♥
    Czekam na więcej.

    I ja tutaj Ci tak jeszcze wspomnę, że też piszę o My Chem (takie Killjoysowe opo, być może z Frerardem), o tu: http://niebezpieczna-gra.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejkuu... Podoba mnie się. Naprawdę. Tylko moglabys się trochę bardziej rozpisywać z niektórymi wątkami, ale nawet bez tego jest okey. No i wiesz co mi się podobało? Te myśli Gee jak rozmawiał z Franem. Pasowało, w ogóle fajnie napisane :3

    / Nobody
    www.a-modern-lie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń